Śpię u siostry w uroczym pokoiku na poddaszu. Często gapię się przez veluxowe okno, oglądam chmury i sprawdzam pogodę. Lubię tak witać dzień.
W domu mam podobnie. W deszczowe dni, zmykam na strych, owijam się ciepłym kocem i patrzę w niebo lub czytam książki.
Tu, w Bretanii, pogoda często płata figle. Zmienia się dynamicznie i zaskakuje. Nauczyłam się już zabierać do auta wszystko, co jest potrzebne w tej części kraju. Gdybyście kiedyś zechcieli wybrać się tutaj, radzę zaopatrzyć się w dobrą, nieprzemakalną kurtkę, czapkę z daszkiem lub kapelusz przeciwsłoneczny, chustkę na szyję (wieje czasami dość silnie).
Przyda się wszystko, zapewniam!
Na plażach, w taka pogodę, spotyka się ludzi spacerujących w krótkich szortach i kurtkach przeciwdeszczowych.
Po śniadaniu i porannej kawie, wybrałyśmy się z siostrą na plażę, nieopodal miasteczka St. Brieuc.
Właśnie zaczął się odpływ...plaża powiększyła się bardzo i z łatwością można było przemierzać kilometry brzegiem morza. Zdjęłyśmy buty i w drogę. Odrobina talasoterapii nie zaszkodzi... :-)
plaża des Godelins w Etables sur Mer |
pośród ostryg... |
ostrygi na skałach |
małże |
dom na skale |
kiedyś też się nauczę tak śmigać ;-) |
szalejący kajciarz |
Po kilku godzinach brodzenia w wodzie, wróciłyśmy do domu szczęśliwe.
Talasoterapia czyni cuda... ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję pięknie za każdy zostawiony tu komentarz :)