czwartek, 8 sierpnia 2013

Dzień talasoterapii :-)

Dzisiejszy poranek nie zachwycał pogodą. Obudziły mnie krople deszczu, spadające na szybę.
Śpię u siostry w uroczym pokoiku na poddaszu. Często gapię się przez veluxowe okno, oglądam chmury i sprawdzam pogodę. Lubię tak witać dzień.
W domu mam podobnie. W deszczowe dni, zmykam na strych, owijam się ciepłym kocem i patrzę w niebo lub czytam książki.
Tu, w Bretanii, pogoda często płata figle. Zmienia się dynamicznie i zaskakuje. Nauczyłam się już zabierać do auta wszystko, co jest potrzebne w tej części kraju. Gdybyście kiedyś zechcieli wybrać się tutaj, radzę zaopatrzyć się w dobrą, nieprzemakalną kurtkę, czapkę z daszkiem lub kapelusz przeciwsłoneczny, chustkę na szyję (wieje czasami dość silnie).
Przyda się wszystko, zapewniam!
Na plażach, w taka pogodę,  spotyka się ludzi spacerujących w krótkich szortach i kurtkach przeciwdeszczowych. 
Po śniadaniu i porannej kawie, wybrałyśmy się z siostrą na plażę, nieopodal miasteczka St. Brieuc.
Właśnie zaczął się odpływ...plaża powiększyła się bardzo i z łatwością można było przemierzać kilometry brzegiem morza. Zdjęłyśmy buty i w drogę. Odrobina talasoterapii nie zaszkodzi... :-)


plaża des Godelins w Etables sur Mer













pośród ostryg...


ostrygi na skałach




 małże


dom na skale
kiedyś też się nauczę tak śmigać ;-)

szalejący kajciarz





Po kilku godzinach brodzenia w wodzie, wróciłyśmy do domu szczęśliwe.
Talasoterapia czyni cuda... ;-)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję pięknie za każdy zostawiony tu komentarz :)