poniedziałek, 28 września 2015

Wyprawa po dziką różę

Kiedy wszyscy zbierają grzyby ja postanowiłam ruszyć nad Wisłę po dziką różę.
Będąc zimą na Suwalszczyźnie rozsmakowałam się w konfiturze z jej czerwonych owoców.
W Suwałkach, w tatarskiej knajpce u Alika, codziennie wypijałam herbatkę z tą owocową pysznością.
Jej delikatny kwaskowy smak pozostawiał przyjemną błogość podniebienia.
Wtedy też postanowiłam, że jak tylko nadejdzie jesień, wyprodukuję podobną konfiturę. Przepisu nie dostałam więc poimprowizowałam leciutko.
Musicie wiedzieć, że zbieranie owoców to czysta przyjemność w porównaniu z ich czyszczeniem od środka ;)
Wyciąganie nasion pokrytych kłującymi włoskami stanowi nie lada wyzwanie. Kilogram owoców obierałam trzy godziny!
Gdyby nie pomoc mojej Mamy, konfitury pewnie by nie było.
Traciłam dzielność po pierwszej godzinie. Z każdą następną zakończenie tego misternego rytuału wydawało się być niemożliwe.
A jednak udało się!!!
Cierpliwość czasami się opłaca i wynagradza poniesiony trud.
Do spiżarni przybyło kilka słoiczków różanej pyszności.
Tak, tak pyszności, bo smak jest nagrodą za włożoną pracę.

Przepis
Na ok. 1kg owoców 
1 szklanka wody
1 kg cukru
rum
Ze szklanki wody i cukru ugotować syrop, wrzucić owoce i gotować na małym ogniu ok. 20 minut.
Należy pamiętać, że róża się ,,pieni" i trzeba usuwać pianę dość często.
Pozostawić do następnego dnia po czym zagotować na lekkim ogniu ponownie ok. 20 minut.
Na trzeci dzień, po 15 minutowym smażeniu, gdy konfitura nabierze koloru i szklistości, przełożyć do słoiczków i zalać na wierzch odrobiną rumu (10ml) Zakręcić słoiki.
Proste, no nie? ;)))
Cierpliwości Wam życzę.








poniedziałek, 14 września 2015

Wejście numer jeden

Miesiąc temu, kiedy lato było jeszcze w pełni, wybrałam się z przyjaciółką do Przegaliny między Martwą Wisłą, a Przekopem Wisły.
Miejsce wyjątkowo urokliwe, nieopodal Gdańska, a plaża piękna i pusta. Prawie nikt tam nie dociera, bo trzeba iść ponad 3 km, by na niej się znaleźć.
Z plecakami pełnymi prowiantu, pośród olbrzymich krzewów dzikiej róży, maszerowałyśmy wzdłuż rzeki wpadającej prosto do morza.
Wyspy w Ujściu Wisły należą do rezerwatu przyrody Mewia Łacha i są miejscem odpoczynku i lęgów dla różnych gatunków ptaków. Zakładają one swoje gniazda bezpośrednio na piasku, co je czyni prawie niewidocznymi dla ludzkiego oka.
Z platformy widokowej rozpościera się piękny krajobraz. Olbrzymie stada rybitw, mew i kormoranów odpoczywają na piasku. Od czasu do czasu unoszą się w powietrzu i zaczynają swój niesamowicie taneczny spektakl nad piaszczystą łachą.
Jeśli będziecie kiedyś w okolicach Gdańska zachęcam szczerze do odwiedzin. Dla miłośników fotografii przyrodniczej to miejsce naprawdę wyjątkowe i można zacząć swoją wędrówkę wzdłuż brzegu Bałtyku od wejścia numer jeden :)


























poniedziałek, 7 września 2015

Deszczowo mi i jesiennie

Czy lato skończyło się już, odeszło na rok cały bezpowrotnie?
Ustąpiło miejsca jesieni, która powoli wdziera się w gumowych kaloszach?
Od kilku dni niebo pokryło się ciemnymi chmurami z których ulewny deszcz nie przestaje padać.
Po letnich upałach i wielkiej suszy na taką pogodę musiał nadejść czas. Jakoś nie martwię się tym.
Pocieszam tylko, że grzyby wreszcie urosną, odżyją suche trawy, drzewa i kwiaty w ogrodzie.
One wszystkie wypatrywały wilgoci.
Powoli zieloność ustępuje miejsca jesiennym barwom. Tu i ówdzie żółkną liście, a nawłocie bujnie rosnące na łąkach, dają znać o nieuchronnej zmianie pór roku.
Coś się kończy i coś się zaczyna.
Tym, którzy martwią się nadejściem jesieni, porą deszczu, słoty, silnych wiatrów, chłodnych poranków, krótkich  dni i bardzo długich wieczorów, powiem na pocieszenie, że właśnie jesienią mamy najwięcej czasu dla siebie.
Zaszyci w ciepłe koce, otuleni wełnianymi szalami, w grubych skarpetkach, spędzamy dużo czasu na czytaniu, pisaniu, rozmowach, słuchaniu muzyki i słodkim nicnierobieniu.
Wtedy właśnie czas płynie woniej, spokojniej, nostalgicznie.
Stęskniona już jestem do tych chwil magicznych, wiatru dującego w szyby i spokoju domowego zacisza  kiedy najlepiej smakuje herbata kardamonem i łyżką miodu, a kocie mruczenie uspokaja jak balsam.
Pięknej jesieni Wam życzę :)












A Rebelka nic sobie nie robi z nadejścia jesieni ;)