Na dodatek wszelkich moich tygodniowych zmagań, wysiadł piec i cała instalacja do wymiany.
Od poniedziałku fachowcy zaczną okupować nasz dom.
Trudno nawet sobie wyobrazić ile rycia i rozwiercania murów będzie od piwnicy aż po strych.
Ile kurzu i mojej udręki.
Nie byłam gotowa na takie niespodzianki.
Zwijam się w kłębek z moimi myślami i marzę, aby to się wreszcie skończyło, choć nie zaczęło jeszcze.
Ach, gdyby tak móc przespać ten męczący czas?
Z troską myślę o kotach, które niczego się nie spodziewając, słodko śpią na kanapach.
Zimno na dworze, zimno w domu.
Od rana słucham muzyki, której dźwięki ratują i koją jak balsam.
Muszę zabrać się za okrywanie ubrań, przenoszenie sprzętów, wynoszenie rzeczy, by uchronić przed wszędobylskim kurzem i pyłem.
Aby odwlec te czynności, wiszące mi nad głową jak ciężar, raz jeszcze spoglądam na zdjęcia zrobione w ubiegłą niedzielę.
Był cudny, ciepły wieczór. Wybrałam się z koleżanką na spacer po Gdańsku.
O tym jak trudno fotografować nocą, przekonałam się bardzo szybko.
Posiadanie statywu i piękne okoliczności przyrody to jeszcze nie wszystko.
Umiejętności zawodzą, szumy na zdjęciach drażnią.
Oko w nocy widzi zupełnie inaczej niż to, co na ekranie komputera.
Pokazuję je Wam mimo wszystko i zachęcam do odwiedzenia mojego pięknego miasta.
Wierzę, że już wkrótce nadejdą ciepłe wieczory pachnące kwiatami i powiewem morskiej bryzy, a wspomnienie niedawnego remontu, będzie wywoływało uśmiech na twarzy :)
z burtą Sołdka |