niedziela, 22 marca 2015

Pogodowy misz masz

Przysłowia prawdę mówią.
,,W marcu jak w garncu" wczoraj sprawdziło się doskonale.
Mieszanka pogodowa totalnie zaskoczyła i to w pierwszy dzień kalendarzowej wiosny.
Wreszcie wolny weekend, a tu od rana deszczowe chmury zapowiadające cały mokry dzień. 
Jakby tego było mało, popołudniowa śnieżyca dobiła mnie zupełnie.
Wieczorem, co się nigdy nie zdarza, zasypiałam na kanapie kilka razy. Niemoc ogarnęła mnie całkowita.
Ani dobrze zapowiadający się film, fajna obsada aktorska, pyszny koktajl owocowy pod nosem, ani nawet dyskretny chichot dziecka, nie postawiły mnie na nogi.
Na szczęście dzisiejszy poranek powitał słonkiem.
Wyspana jak nigdy dotąd i rześka, już przed ósmą, biegałam z aparatem po Parku Oliwskim.
O tak nieprzyzwoitej porze w niedzielę, nikomu coś takiego nie przychodzi do głowy.
Oby wiosna, która mam nadzieję zawitała do nas na stałe,  dała energię nieustającą i moc.
Życzę Wam udanego tygodnia, pełnego słońca i radosnych przebudzeń ;)

















niedziela, 8 marca 2015

Wiosnooooo czy to ty?

Mija wyjątkowy dzień i to wcale nie za sprawą wielkiego napisu w mojej kartce z kalendarza.
Wyjątkowy, bo niesamowicie ciepły i słoneczny.
Sopot dziś wyglądał jakby cała Polska tu zjechała.
Tłumy wszędzie: na deptaku nadmorskim, na molo, w kafejkach i restauracjach. 
Na obiad trzeba było czekać ponad godzinę, a na stolik w ulubionej knajpce jeszcze więcej.
Już na drodze dojazdowej, licznie wjeżdżające auta, skutecznie zniechęciły mnie do zapuszczania się w głąb miasta.
Zatrzymując się w bezpiecznej odległości od centrum, wygrałam cudowny, wiosenny spacer uliczkami starego Sopotu.
A tam, cisza, spokój i radosne ćwierkanie ptaków :)
Czyżby wiosna zagościła na stałe?




























poniedziałek, 2 marca 2015

Niedzielny spacer w Rewie

Wczorajszy spacer należał do tych, które zakotwiczają się w mojej głowie na stałe.
Lubię czuć wiatr, który targa włosy i zapiera dech.  
Chłonę zapach morskiego powietrza, wsłuchuję się w szum spienionych na wietrze fal i pisk mew szybujących nad głową.
Wiatr od rana nasilał się, a na niebie dynamiczne chmury dawały znać o nadchodzącym froncie.
Pomyślałam, że właśnie w Rewie będzie idealnie, czyli tak jak lubię.
Celowo wybrałam tę małą wioseczkę rybacką położoną malowniczo w Pradolinie Kaszubskiej.
O tej porze roku nie ma turystów tylko nieliczni mieszkańcy spacerują wzdłuż  Mierzei Rewskiej.
Wychodzący w morze kilometrowy cypel oddziela cieplejsze wody Zalewu Puckiego od tych chłodniejszych w Zatoce Gdańskiej.
Po zawietrznej stronie cypla woda pozostaje spokojna nawet w czasie silnych i porywistych wiatrów, dlatego chętnych do nauki kite i windsurfingu nie brakuje.
Przez większą część roku spotkać ich tu można pędzących po falach, często unoszących się w powietrzu na swoich kolorowych ,,latawcach".
Przedsezonowa Rewa wydała mi się jeszcze śpiąca. Nie przygotowana do odwiedzin. 
Zaledwie dwie knajpki otwarte. Budki z goframi, w sezonie tętniące życiem, nadal zamknięte czekają na swój czas.
Nikt tu jeszcze nie myśli o kolorowych straganach z różnościami, lodach na patyku, cytrynowej, orzeźwiającej  lemoniadzie, arbuzach sprzedawanych przy drodze.
I o tłumach turystów, które zanim się obejrzymy, zjawią się tu licznie, a wtedy... znowu będę czekać na posezonową Rewę :)




















na końcu naszego świata ;)