Fotografowanie we mgle nie jest łatwe, ale trening ponoć czyni mistrza więc nie ustaję w fotograficznych ćwiczeniach i eksperymentowaniu. W Dzień Niepodległości obudziłam się wcześniej niż zwykle. Jakiś koszmarny sen mnie dręczył więc szczęśliwie przebudzona postanowiłam uczcić święto marszem z kijkami wzdłuż morza. Zmęczyć się, było moim celem. Po takim intensywnym treningu czuję się jak nowo narodzona. Trasa Jelitkowo-Orłowo, 13,5 kilometra plażą. Po drodze zawsze mijam Oliwę, dzielnicę starą, ale wciąż piękną. W otulinie Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego jest wiele miejsc do fotografowania. Drzewa w jesiennej zadumie zwisały gałęzie jak opadłe ramiona. Tyle piękna wokół nas, że nic tylko się zachwycać. I kto by pomyślał, że nawet mgła potrafi pokazać urok poranka?
Listopad przyszedł niespodzianie. Po pięknych, prawie letnich dniach październikowych, obudziłam się nagle w środku jesieni. Lata mijają szybko i zbyt szybko ucieka nam czas. Jeszcze niezatarty w pamięci ubiegłoroczny dzień pierwszego listopada, a już kolejne sprzątanie grobów, wybieranie kwiatów, kupowanie zniczy. Czy pamięć naprawdę bywa ulotna? W zanadrzu moich myśli przechowuję obrazy z minionych lat. Mojej beztroski, mojego całkiem innego świata. Lepszych, szczęśliwszych chwil, które bezpowrotnie umknęły. Znowu przychodzi mi się zmierzyć z prawdą, którą dał mi los. Moje pytania pozostają bez odpowiedzi. Na próżno szukam Go miejscach, które odkrywaliśmy wspólnie. Jego śmiech i radosny głos uciekają przede mną. Boję się wciąż, że nie dogonię i zapomnę. Zapomnę błękitne oczy, które patrzyły na mnie z łagodnością i ufnością dziecka. Zapomnę głos, który sprawiał, że czule poddawałam się chwilom. Zaczynam znowu tęsknić. Tęsknić za wspólnie spędzanym czasem, spacerami wzdłuż morza, Jego głośnym śmiechem w kinie, dotykiem ciepłych dłoni, za naszą wspólną codziennością. Boję się tej tęsknoty, bo nie wiem czy podołam. Ile czasu można wypierać tę nieobecność? Czy przyszłość da mi ukojenie?