W pewien urlopowy dzień tuż przed Wielkanocą, zaplanowałam wycieczkę do Torunia.
Od dawna marzyła mi się wizyta w planetarium.
Uwielbiam planetaria i gapienie się w niebo.
Bilety kupiłyśmy dużo wcześniej on-line.
Miało być zwiedzanie Centrum i film na sferycznym ekranie planetarium ,, Na skrzydłach marzeń".
Pobudka o 7 rano, szybkie śniadanie i pędem na uczelnię w celu podbicia legitymacji studenckiej mojego dziecka.
Ona zawsze robi wszystko na ostatnią chwilę!
Przed dziekanatem okazało się, że sekretariat otwierają za dwie godziny ! :(
Bez chwili namysłu ruszyłyśmy w drogę, by mieć więcej czasu na zwiedzanie miasta.
Autostrada, dobrą rzeczą jest!
Mało ich w Polsce, ale jedna ułatwia nam szybkie przemieszczanie się na południe, do stolicy i innych miast.
Po godzinie z małym okładem, dotarłyśmy do Torunia.
Kawa u Sowy, pyszny, gorący jeszcze sernik i olbrzymia porcja lodów, nastroiły nas bardzo pozytywnie.
I tak sobie siedząc, planując dalszą część dnia, Agata zapytała ,,gdzie jest właściwie to Centrum Kopernika?"
Adres, jaki adres zaczęłam się szybko zastanawiać.
Zajrzałyśmy do internetu i jakie było nasze zdziwienie gdy okazało się, że nasz misterny plan, nagle posypał się jak klocki.
Nigdy wcześniej nic takiego mi się nie przydarzyło!
Ale gapa ze mnie myślałam, próbując zebrać myśli.
Co dalej, co zrobić z tak pięknie rozpoczętym dniem???
Do Warszawy z Torunia jeszcze dużo kilometrów, ale gdybyśmy się ,,zawzięły", udałoby się dotrzeć na seans.
W akcie desperacji obdzwoniłyśmy wszystkich naszych znajomych z Warszawy, ofiarowując im nie lada gratkę: dwa darmowe bilety do Centrum Nauki Kopernik.
Nie uwierzycie, nikomu nie pasował termin.
Bilety przepadły…
Długo się nie zastanawiając ruszyłyśmy w kierunku toruńskiego planetarium, by choć tam skorzystać z gapienia się w niebo.
Z ulgą odetchnęłyśmy, gdy bilety dzierżyłyśmy w dłoni.
Spektakl jak zwykle był bardzo przyjemny i relaksujący.
Moje dziecko, od czasu do czasu, zasypiało w wygodnym fotelu.
Mnie również ogarniała błoga senność.
Potem było zwiedzanie i fotki pod pomnikiem Kopernika, spacer wzdłuż Wisły, teatr Baj, relaks pod Uniwersytetem.
Wycieczka toruńska nie byłaby zaliczona bez pierników, a jakże!
W piernikowym sklepie zaopatrzyłyśmy się w te najpyszniejsze.
Powrót do domu był radosny.
W aucie pachniało cynamonem, kardamonem, imbirem, miodem, anyżem, czekoladą i konfiturą z piernikowych pyszności.
Pierniczki i pierniki były wszędzie!
A w mojej głowie wirował wspomnień czar z dzieciństwa, kiedy to toruńskie wyprawy nasze rodzinne, zaczynały i kończyły się w bardzo podobny sposób.
Mikołaj pogroził nam palcem za tę pomyłkę ;) |
Krzywa Wieża |
jak u Hitchcocka |