sobota, 31 maja 2014

Niezwykła pomyłka czyli o tym, jak w Toruniu szukałam Centrum Nauki Kopernik ;-)






W pewien urlopowy dzień tuż przed Wielkanocą, zaplanowałam wycieczkę do Torunia.
Od dawna marzyła mi się wizyta w planetarium.
Uwielbiam planetaria i gapienie się w niebo. 
Bilety kupiłyśmy dużo wcześniej on-line.
Miało być zwiedzanie Centrum i film na sferycznym ekranie planetarium ,, Na skrzydłach marzeń".
Pobudka o 7 rano, szybkie śniadanie i pędem na uczelnię w celu podbicia legitymacji studenckiej mojego dziecka. 
Ona zawsze robi wszystko na ostatnią chwilę!
Przed dziekanatem okazało się, że sekretariat otwierają za dwie godziny ! :(
Bez chwili namysłu ruszyłyśmy w drogę, by mieć więcej czasu na zwiedzanie miasta.
Autostrada, dobrą rzeczą jest! 
Mało ich w Polsce, ale jedna ułatwia nam szybkie przemieszczanie się na południe, do stolicy i innych miast.
Po godzinie z małym okładem, dotarłyśmy do Torunia.
Kawa u Sowy, pyszny, gorący jeszcze sernik i olbrzymia porcja lodów, nastroiły nas bardzo pozytywnie.
I tak sobie siedząc, planując dalszą część dnia, Agata zapytała ,,gdzie jest właściwie to Centrum Kopernika?"
Adres, jaki adres zaczęłam się szybko zastanawiać.
Zajrzałyśmy do internetu i jakie było nasze zdziwienie gdy okazało się, że nasz misterny plan, nagle posypał się jak klocki.
Nigdy wcześniej nic takiego mi się nie przydarzyło!
Ale gapa ze mnie myślałam, próbując zebrać myśli. 
Co dalej, co zrobić z tak pięknie rozpoczętym dniem???
Do Warszawy z Torunia jeszcze dużo kilometrów, ale gdybyśmy się ,,zawzięły", udałoby się dotrzeć na seans.
W akcie desperacji obdzwoniłyśmy wszystkich naszych znajomych z Warszawy, ofiarowując im nie lada gratkę: dwa darmowe bilety do Centrum Nauki Kopernik.
Nie uwierzycie, nikomu nie pasował termin.
Bilety przepadły…
Długo się nie zastanawiając ruszyłyśmy w kierunku toruńskiego planetarium, by choć tam skorzystać z gapienia się w niebo.
Z ulgą odetchnęłyśmy, gdy bilety dzierżyłyśmy w dłoni. 
Spektakl jak zwykle był bardzo przyjemny i relaksujący.
Moje dziecko, od czasu do czasu, zasypiało w wygodnym fotelu.
Mnie również ogarniała błoga senność.
Potem było zwiedzanie i fotki pod pomnikiem Kopernika, spacer wzdłuż Wisły, teatr Baj, relaks pod Uniwersytetem. 
Wycieczka toruńska nie byłaby zaliczona bez pierników, a jakże!
W piernikowym sklepie zaopatrzyłyśmy się w te najpyszniejsze.
Powrót do domu był radosny. 
W aucie pachniało cynamonem, kardamonem, imbirem, miodem, anyżem, czekoladą i konfiturą z piernikowych pyszności. 
Pierniczki i pierniki były wszędzie!
A w mojej głowie wirował wspomnień czar z dzieciństwa, kiedy to toruńskie wyprawy nasze rodzinne, zaczynały i kończyły się w bardzo podobny sposób.


Mikołaj pogroził nam palcem za tę pomyłkę ;)




















Krzywa Wieża





jak u Hitchcocka





















poniedziałek, 26 maja 2014

Mamą być...

To niełatwe zadanie.
Uczymy się tego od momentu narodzin naszego dziecka.
Nikt nam nie dał instrukcji obsługi. 
Same musimy ją stworzyć, by jak najlepiej wypełnić tę najważniejszą w życiu rolę.
Intuicyjnie wybieramy co dobre, a co złe. Chronimy, dbamy, ufamy, a nade wszystko kochamy.
To miłość absolutna. I wyjątkowa...
Taka na zawsze…
Jest w każdym zakątku domu, w drodze do szkoły, na uczelni, na wakacyjnych szlakach, w trudnych chwilach. 
Niczego nie oczekuje w zamian.
No, może tylko promiennego uśmiechu i bliskości. 
I wierzy, że będzie na zawsze...







Moją najukochanieńszą piosenką dla Mamy jest ta właśnie :-)
Mamusiu, Ty ją pamiętasz, prawda?


niedziela, 25 maja 2014

Ciasto z rabarbarem na niedzielne popołudnie

 Na straganach owoców coraz więcej. Dorodne i słodkie już truskawki, czereśnie, rabarbar kuszą do kulinarnych wyzwań.
Zaczyna się więc najlepszy czas na wypiekanie wspaniałych ciast.
Niedzielne popołudnie. W moim domu unosi się zapach rabarbarowego przysmaku.
Chrupiąca, słodka beza z uprażonymi płatkami migdałowymi w połączeniu z kwaskowatym rabarbarem, dają rozkosz podniebieniu.
Przepis bardzo prosty, a ciasto wyśmienite.
Takie jak lubię.
Czy ktoś spróbuje je wykonać?
Zapraszam do kuchni ;-)

Składniki:
Ciasto
20 dkg masła
250 dkg mąki krupczatki zmieszanej z mąką tortową
2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia
4 żółtka
1 cukier waniliowy
Nadzienie
1 kg rabarbaru
1 cukier waniliowy podwójny
5 łyżek drobnego cukru
3 łyżki miodu
garść suszonej żurawiny
Wykonanie
Zagnieść ciasto, wyłożyć na blachę i wstawić na 30 minut do lodówki.
Z czterech białek ubić pianę, dodać szczyptę soli i 1 szklankę cukru.
Uprażyć na suchej patelni 10 dkg płatków migdałowych.
1 kilogram rabarbaru obranego ze skórki i pokrojonego na 2-3 centymetrowe kawałki przesmażyć na patelni, dodając resztę składników z nadzienia.
Po przestygnięciu masę rabarbarową rozłożyć na cieście, położyć pianę z białek, posypać płatkami migdałowymi i piec około 60 minut (w nagrzanym już piekarniku), w temperaturze 150 stopni C.
A potem…potem pozostaje nam już tylko przyjemne rozkoszowanie się ciastem do ostatniego okruszka.
Miłego tygodnia Wam życzę :-)







niedziela, 18 maja 2014

Śniadanie prawie na trawie

Kolejna niedziela.
Nad ranem spadł deszcz. Ciepły, taki, który zdarza się tylko w maju.
Obudził kwiaty i senne jeszcze ptaki.
Ubrana w szlafrok wyszłam do ogródka na powitanie dnia. 
Z aparatem w ręku cicho deptałam wilgotną trawę, delikatnie łaskoczącą moje bose stopy.
Kropelki rosy na konwaliowych listkach i kwiatach bzu zastygły w bezruchu, bym mogła uwiecznić piękno natury.
Jak na zawołanie wyszło słońce. Rozświetliło wszystko wokoło.
Zamarzyłam o śniadaniu na trawie.
Moim pierwszym ogródkowym w tym roku.
O słodkiej rogalikowej rozpuście z konfiturą.
I tak miło rozpoczęłam kolejny, nowy dzień.
Pięknego dnia i Wam życzę :)