poniedziałek, 30 września 2013

Niedzielne przemyślenia

Kilka dni temu mój kręgosłup dał znać o sobie.
Starość... pomyślałam. W końcu niedługo postarzeję się o kolejny rok.
Siedzę więc w domu, zbytnio się nie ruszam i mam mnóstwo czasu do zagospodarowania. 
Zagospodarowania swoich myśli...
Niedziela, z wiadomych powodów, bywa dla mnie przygnębiająca i smutna. 
Nie zawsze tak jest, bo staram się wyruszać na spacery, aktywnie spędzać czas, wypełniać ten dzień spotkaniami, szwędaniem się tu i ówdzie.
Teraz moje myśli skupiają się raczej na codzienności, która mnie otacza. 
Praca, dom, ogródek, zakupy, rodzina.
Staram się nie zapominać o nikim. Jestem, kiedy ktoś mnie potrzebuje. Pomagam, robiąc drobne przyjemności tym, którzy są mi bliscy. Przy okazji to i moja przyjemność.
Często piekę ciasto, by umilić chwile razem spędzane.
Tak niewiele czasami nam trzeba...
Dzisiaj domowa niedziela. Przeglądam różne rupiecie, układam stare książki, oglądam fotografie.
Fotografia jest piękna sztuką. Chwile zatrzymane w kadrze są dla mnie bardzo cenne. 
Ileż uzbierało się tych zdjęć przez wszystkie lata naszego życia!
Ile jeszcze ich przybędzie...?
Zdjęcia z rodzinnych spotkań, imprez, wspólnych wypraw, wakacji w nieznane.
Wszystkie ważne...
Bezcenne...
Przypominające różne chwile naszego życia. Przywołujące wspomnienie osób, których dawno nie ma wśród nas...
Zauważyłam, że najwięcej zdjęć robię nad morzem. Tam, mam zawsze dużo czasu do rozważań, wspomnień i reflekcji.
Zanurzam się wtedy w swoich myślach...
Tęsknię...
Marzę o oknie z widokiem na morze. 
Chciałabym kiedyś mieć taki dom, którego okna patrzą w bezkresną jego dal. 
Podobno trzeba wizualizować, widzieć oczyma wyobraźni.
Miejmy marzenia, niech się spełniają :-)





moja ukochana plaża Łebie

szturmujący piasek




Molo w Juracie






niedziela, 22 września 2013

Ciasto marchewkowe na jesienną nudę

Jesień bywa czasami dla nas wszystkich smutnawa i przygnębiająca.
Kiedy deszcz za oknem, silny wiatr zrywa liście z drzew, a wieczory dłużą się bez końca, zaczynam swoje kulinarne eksperymenty.
Zamiast oglądać programy w telewizji, wolę szukać nowych przepisów na nieskomplikowane pyszności i wypiekać.
Marchewka w cieście?
I to surowa? 
To trudne do wyobrażenia, prawda?


Kiedyś, kiedy nie znałam jeszcze tego wspaniałego ciasta, zadałam to pytanie właścicielce knajpki, zachęcającej mnie do zjedzenia choć jednego kawałka.
Miałam wybór między pysznym sernikiem, który znałam i lubiłam, a nowym całkiem i nieznanym mi ciastem marchewkowym.
Jakie było moje zdziwienie, gdy pani przyniosła na talerzu coś podobnego do piernika, cudnie pachnącego i pięknie wyglądającego.
To była marchewkowa poezja smaku. 
Miłośnicy pierników i pierniczków powinni wypróbować ten przepis, bo warto.
Przepis na moje ciasto z marchewki często modyfikuję, w zależności od składników jakie posiadam.

Składniki:
1 szklanka cukru brązowego lub białego
1 szklanka mąki tortowej
1/2 szklanki oleju
2 jaja
1 szklanka startej marchewki
1/2 szklanki zmielonych orzechów lub wiórków kokosowych 
garść orzechów włoskich
rodzynki, jeśli ktoś lubi,
ja zastępuję je garścią suszonej żurawiny
skórka pomarańczowa, daktyle, płatki migdałowe,
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżeczka cynamonu
szczypta soli

Wykonanie:
W misce mieszamy olej, cukier i jajka. Dodajemy przesianą mąkę, sól, sodę, proszek do pieczenia i cynamon.
Dodać utartą marchewkę (na drobnej jarzynowej tarce) i dobrze wymieszać. 
Na koniec dodać zmielone orzechy, wiórki lub migdały, skórkę pomarańczową,
Nie martwcie się gdy masa wyda się Wam zbyt rzadka. 
Taka ma być :-)
Tortownicę niedużą, ok. 18 cm średnicy, natłuścić, posypać zmielonymi orzechami lub bułka tartą.
Masę przelać do formy i piec w nagrzanym piekarniku do 180 stopni ok. 30-45 minut.
Do dekoracji można użyć cukru pudru.
Ja rozpuszczam w kąpieli wodnej tabliczkę gorzkiej czekolady i wtedy ciasto jest naprawdę pyszne.


przed pieczeniem, położyłam daktyle





I jak Wam się podoba?
Mam nadzieję, że zachęciłam wielu z Was.
Ciasto robi się łatwo i niezwykle szybko.
Smacznego życzę :-)

niedziela, 15 września 2013

O gotowaniu czas zacząć

Zawsze lubiłam gotować...
Krzątać się po kuchni, ważyć, mierzyć, przelewać, obierać, doprawiać...
Czytać przepisy, przerabiać stare, upraszczać skomplikowane, wymyślać całkiem nowe, własne.
Wyczarowywanie potraw jest wspaniałe, daje mi dużo przyjemności i odprężenia. 
A najprzyjemniejsze jest smakowanie, delektowanie się każdym kawałkiem stworzonego dzieła.
Będąc dziś na spacerze  myślałam o jesiennych daniach, o tych które lubię najbardziej.
Olśnienie...
zupa krem z dyni...moja ukochana :-)
Pomyślałam, że to najwyższy już czas, by ją ugotować.
Szybkie zakupy w sklepiku i do dzieła!

DD czyli dekoracyjne dynie ;-)

Składniki:
- ok. 1/2kg obranej dyni (można eksperymentować z różnymi gatunkami dyni)
- 5-6 obranych ziemniaków
-  warzywa na wywar: 1 średniej wielkości por, liście selera, 1-2 marchewki,
- 100 ml śmietany do zupy 18%
- ok.1/2 łyżeczki papryki ostrej w proszku,
- lubczyk,
- sól,
- pieprz świeżo zmielony
- prażone pestki dyni lub słonecznika
Gotujemy wywar z warzyw.
Obieramy dynię i ziemniaki w kostkę.
Całość zalewamy wywarem, dodajemy przyprawy i nadal gotujemy, aż dynia i ziemniaki zmiękną.
Pod koniec gotowania wlewamy śmietanę i doprawiamy do smaku.
Gdy zupa lekko wystygnie przecieramy ją malakserem. 
Podawać polaną olejem z orzechów włoskich, posypaną prażonymi pestkami dyni lub słonecznika.
Zupa jest pyszna, pożywna i szybka w wykonaniu. 
A o to nam przecież chodzi ;-)








Jeśli jeszcze nigdy jej nie gotowaliście, gorąco polecam.
W następnym poście zdradzę Wam przepis na bardzo łatwe i pyszne ciasto marchewkowe.
Miłośnicy piernika będą zadowoleni.

środa, 11 września 2013

Moja mała-duża Córeczka

Dziś są Jej urodziny.
11 września 1989 roku o godzinie 1.55 urodziłam Agatkę.
Miałam dokładnie tyle samo lat, co Ona teraz. 
Wtedy wydawało mi się, że jestem dojrzała, że dużo wiem o życiu. Z perspektywy czasu inaczej to postrzegam.Oboje z Wojtkiem byliśmy bardzo młodymi rodzicami. Nie znaliśmy,,instrukcji obsługi" małego dziecka.Uczyliśmy się z książek, słuchaliśmy dobrych rad, czasami podpowiadała nam intuicja. Mimo to, dawaliśmy sobie dzielnie radę ze wszystkimi problemami jakie napotykaliśmy na swojej rodzicielskiej drodze.
Radosnej wrzawy było co niemiara. 
Pamiętam pierwsze telegramy jakie Wojtek wysyłał do całej rodziny i znajomych po urodzeniu swojej pierworodnej. 
,,Cesarzowa Agata" tak Ją nazwał. 
Nasza Cesarzowa rosła zdrowo i szybko.
Była dzielnym dzieckiem, małą podróżniczką wspaniale znoszącą trudy wielu naszych wypraw. Tych dalekich i tych bliskich.
Mając 7 miesięcy wyruszyła z nami w podróż do Francji. Może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że podróż odbyliśmy małym fiatem. 
Ponad 1500km z dzieckiem, butelkami, smoczkami, tetrowymi pieluchami i resztą dziecinnego ekwipunku. 
Auto psuło się po drodze. Pomagali nam żołnierze armii amerykańskiej, stacjonujący na terenie Niemiec. 
Oni również zachwycali się naszą grzeczną dziewczynką. 
Nie mogli uwierzyć w to, jak dzielnie Agatka z nami podróżuje. 
Miłość do podróżowania została Jej do dziś. Cieszy mnie to bardzo. 
Jest otwartą na ludzi, pogodną i sympatyczną dziewczyną. Ma wielu przyjaciół.
Uwielbiam Jej uśmiech...
Uwielbiam Ją za dzielność, silny charakter, emocje jakich mi często dostarcza.
Czasami czuję się przy Niej jak mała dziewczynka. 
Kiedy jest mi źle, Ona wie...
Potrafi rozpędzać złe emocje i moje trudne przemyślenia.
Miłośniczka techno, konia Hipisa, kotów, psów, zdrowego żywienia i sportu. 
Świetny kierowca...
Robi najlepsze sushi pod słońcem :-)
Długo mogłabym wymieniać...






ze swoim ukochanym Hipiskiem






\












I straszny z Niej Nygus ;-)
A ja uwielbiam Nygusy !!!


sobota, 7 września 2013

To już wrzesień, idzie jesień...

Coraz krótsze są dni, powoli zaczynają żółknąć liście, a jarzębina czerwonokrwista daje znać, że jesień zaczyna się na dobre. Wtedy uciekam do lasu, by nacieszyć się powietrzem, widokiem drzew, zapachem runa. Zbieram grzyby, objadam się resztkami jagód i jeżyn. Myślę przez chwilę o lecie, które odchodzi. Wspominam wakacje, rowerowe wycieczki, kąpiele w morzu, letnie poranki, śniadania w ogródku. Trochę mi żal tych pięknych, ciepłych dni, które rozleniwiają słońcem.
Tak długo trzeba będzie znowu czekać...
Jesień jest szczególna, wyjątkowa i wielobarwna. Poranne mgły najpiękniej wyglądają właśnie jesienią. Może kiedyś uda mi się je sfotografować?
I zanim sandały zamienię na kalosze, schowam letnie sukienki, odstawię rolki w kąt, nacieszę się jeszcze pięknymi dniami pełnymi ciepła i słońca. Zrobię konfiturę ze śliwek, nalewkę z borówki, paprykę z rozmarynem w occie. Będę mieć więcej czasu dla siebie, będę czytać książki, spacerować brzegiem morza, fotografować. Będę rozmyślać i planować.
 




kania olbrzymka ;)







nawłoć czyli nasza polska mimoza








Korzystajmy jeszcze z promyków słońca, ładujmy akumulatory.
Życzę Wam wszystkim pięknej jesieni :-)

niedziela, 1 września 2013

Nasza kocia rodzina


Jestem szczęśliwą posiadaczką trzech kotów. Na czele naszej kociej rodziny stoi kot Bazyli, rocznik '98.
Mimo swojego wieku wcale nie wygląda na staruszka. Jest tylko ,,nieco" rozrośnięty tu i ówdzie :-)
To cudowny z charakteru kot, miłośnik pomidorów, zapachu perfum, a nade wszystko dobrego jedzenia.
Został podrzucony pod dom i już nie chciał ruszyć się stąd. To on nas wybrał. 
Leżakowanie to jego specjalność ;-) 

Bazyli

Bazyl jest towarzyskim kotem. Lubi gdy w domu są goście. Wskakuje wtedy na kanapę, usadawia na kolanach swoich wybrańców i mruczy...

Bazylkowy relaksik

Bazylek z Migotką
śpiący Bazylek

Migotkę zabraliśmy od pani, która nie ogarniała swojego zwierzyńca. Miała kilka kotów i psów w małym mieszkaniu. Wszystkie zabiedzone, chore, zapchlone. Postanowiliśmy uratować choć jednego z nich. 
Wybraliśmy najbardziej wystraszoną koteczkę. Do dziś jest bardzo płochliwa i nieufna wobec ludzi. Zaakceptowała tylko najbliższych. Migotka ma wiele imion, na które zawsze reaguje. Jest Migaczem, Migusią, Pipi, Panną Migotką. Nie lubi jeść w towarzystwie. Przytula się do nas tylko wtedy gdy ma na to ochotę. Jeśli pieszczoty trwają zbyt długo, ucieka. Akceptuje Bazyla, nie lubi Rebelki.

Migotka

senna panienka





 


Rebelka to kolejny przygarnięty kot. Znaleźliśmy ją pod domem przytuloną do Bazylka. Ma teraz 9lat.
W przeciwieństwie do Migotki, Rebelka nie boi się niczego i nikogo. Jest łowną kocicą. Uwielbia całe dnie buszować poza domem,a kiedy jest zmęczona... podobnie jak Migotka, sypia w karmniku.


Rebelka


czas relaksu
wielka trójka :-)
 I jak ich nie uwielbiać?