wtorek, 30 lipca 2013

Na wakacyjnych ścieżkach...

Szczęśliwie dotarłyśmy z Agatką do Bretanii. Nasza podróż autem trwała dwa dni. 
Miałyśmy więc sporo czasu, aby porozmawiać, wymienić myśli i nasze spostrzeżenia. Dowiedzieć się czegoś więcej o sobie. 
Cały poprzedni  rok akademicki, Agata mieszkała w Berlinie. Studiowała w ramach Erasmusa. Nie miałyśmy zbyt wiele czasu, aby porozmawiać. Teraz, nadrabiamy stracone chwile.
Wymyśliłam te wakacje, wymarzyłam je,,,


Agata i ja

Chciałam, aby było jak dawniej, kiedy żył Wojtek, mój Mąż i Tata Agatki.
Dawno temu, we dwoje, zwiedzaliśmy północne regiony Francji; Normandię i część Bretanii. 
Zostały piękne wspomnienia i ,,,sen, który powtarza się raz do roku. 
W tym śnie, jawi mi się obraz z naszej podróży. Okolice Dieppe, mała knajpka nad samym morzem, taras, na którym siedzimy i pijemy poranną kawę. Rybacy wyciągający  sieci i mewy krążące nad ich głowami. I nasz beztroski śmiech,,,
Nie lubię wybudzać się z tego snu,,
Czuję, jakbym coś traciła,  coś bezcennego.
Od dawna chciałam tu wrócić. Poczuć ten klimat. Nie wiedziałam czy się to uda.
W Bretanii od dwóch lat, mieszka moja siostra z rodziną.
Okolica cudowna, niedaleko Brestu i Mont Saint Michel. 
Piękne małe miasteczka i urocze wioseczki z domami z kamienia. 
Wszystko tonie w kwiatach hortensji, która tu kwitnie wyjątkowo okazale i  w różnych barwach.


 Kocham kwiaty, lubię je mieć w domu i często je fotografuję.
Dom w kwiatach, daje mi radość i uspokaja. 







W Bretanii pełno jest takich domów, tonących w kwiatach. 
Cieszę się, że tu jesteśmy.



 

niedziela, 21 lipca 2013

Sielskie klimaty



tańczące kwiaty

Dzisiejszy dzień sprzyjał spotkaniom na łonie przyrody. Od rana, ciepłe promienie słońca, budziły mnie przez lekko uchylone zasłony.
Uwielbiam takie dni...
Wtedy zapominam o wszystkim, co mnie martwi, upajam się chwilą, relaksuję.  
Ciągle sobie powtarzam, że życie musi dalej trwać. 
Przywołuję z pamięci chwile beztroskiego dzieciństwa. Jakież to były cudne czasy!!!
Ta niedziela, była w pewnym sensie, niezwykła ,,,
Od dawna zaplanowany obiad rodzinny w domku na Kaszubach. 
Dawno niewidziane twarze bliskich osób, radość, śmiech, wspólny spacer pośród łąk...
Wtedy, przypomniałam sobie obrazy z czasów, kiedy byłam dzieckiem. Mieszkałam z rodzicami, moimi 3 siostrami i babcią, na wsi. Z dala od zgiełku, w enklawie spokoju. 
Dom rodzinny był położony na skraju wsi. Pałac, wybudowany przed Powstaniem Listopadowym, przerobiony na Ośrodek Zdrowia. Były i mieszkania dla nas, rodzin pracowników tego Ośrodka.
Pałac, otoczony był pięknym parkiem, w którym jako dzieci, bawiliśmy się do wieczora. Znaliśmy doskonale każdą alejkę, każde drzewo, na które często wdrapywaliśmy się.
Pełno było tam kwiatów:róż, irysów, fiołków, zawilców, stokrotek. 
Spacery poza parkiem, prowadziły nas ścieżką wzdłuż torów kolejki wąskotorowej. Tam, najwięcej było pysznych poziomek, soczystych jeżyn i malin. Zbieraliśmy wtedy te dary i pałaszowali ze smakiem. W wysokich trawach i zbożach, pośród chabrów i maków, bawiliśmy się w chowanego. Jakże trudno było kogoś znaleźć!!!
Spacer, zazwyczaj kończył się przy jabłoni z rajskimi jabłuszkami. Ich zapach i smak zapamiętałam do dzisiaj.

 
chaber




 

sobota, 20 lipca 2013

Stało się...

2o lipca 2013
Zaczynam swoją przygodę z pisaniem.
Cieszy mnie to.
Długo zastanawiałam się czy warto czy to mi potrzebne?
Może to będzie moja metoda na uzdrowienie duszy, uwolnienie od rozterek i smutków?
zobaczymy...
Jestem na kilka dni przed urlopem, zwalniam tempo, odliczam czas.
To będą moje długo wyczekiwane wakacje z córką. Wakacje trudne, bo bez naszego Przewodnika.
Kiedy 5 lat temu, dokładnie w lipcu planowaliśmy urlop, nikt  nie przewidział jak potoczy się wkrótce nasze życie.
Wojtek zginął w listopadzie.
Jesień była dla mnie koszmarem. W strugach deszczu płynęły łzy.
Dziś, jesteśmy obie z córką silniejsze i spokojniejsze, potrafimy cieszyć się na nowo.
To była długa droga...