Szczęśliwie dotarłyśmy z Agatką do Bretanii.
Nasza podróż autem trwała dwa dni.
Miałyśmy więc sporo czasu, aby porozmawiać, wymienić myśli i nasze spostrzeżenia. Dowiedzieć się czegoś więcej o sobie.
Cały poprzedni rok akademicki, Agata mieszkała w Berlinie. Studiowała w ramach Erasmusa. Nie miałyśmy zbyt wiele czasu, aby porozmawiać. Teraz, nadrabiamy stracone chwile.
Wymyśliłam te wakacje, wymarzyłam je,,,
|
Agata i ja |
Chciałam, aby było jak dawniej, kiedy żył Wojtek, mój Mąż i Tata Agatki.
Dawno temu, we dwoje, zwiedzaliśmy północne regiony Francji; Normandię i część Bretanii.
Zostały piękne wspomnienia i ,,,sen, który powtarza się raz do roku.
W tym śnie, jawi mi się obraz z naszej podróży. Okolice Dieppe, mała knajpka nad samym morzem, taras, na którym siedzimy i pijemy poranną kawę. Rybacy wyciągający sieci i mewy krążące nad ich głowami. I nasz beztroski śmiech,,,
Nie lubię wybudzać się z tego snu,,
Czuję, jakbym coś traciła, coś bezcennego.
Od dawna chciałam tu wrócić. Poczuć ten klimat. Nie wiedziałam czy się to uda.
W Bretanii od dwóch lat, mieszka moja siostra z rodziną.
Okolica cudowna, niedaleko Brestu i Mont Saint Michel.
Piękne małe miasteczka i urocze wioseczki z domami z kamienia.
Wszystko tonie w kwiatach hortensji, która tu kwitnie wyjątkowo okazale i w różnych barwach.
Kocham kwiaty, lubię je mieć w domu i często je fotografuję.
Dom w kwiatach, daje mi radość i uspokaja.
W Bretanii pełno jest takich domów, tonących w kwiatach.
Cieszę się, że tu jesteśmy.
|
tańczące kwiaty |
Dzisiejszy dzień sprzyjał spotkaniom na łonie przyrody. Od rana, ciepłe promienie słońca, budziły mnie przez lekko uchylone zasłony.
Uwielbiam takie dni...
Wtedy zapominam o wszystkim, co mnie martwi, upajam się chwilą, relaksuję.
Ciągle sobie powtarzam, że życie musi dalej trwać.
Przywołuję z pamięci chwile beztroskiego dzieciństwa. Jakież to były cudne czasy!!!
Ta niedziela, była w pewnym sensie, niezwykła ,,,
Od dawna zaplanowany obiad rodzinny w domku na Kaszubach.
Dawno niewidziane twarze bliskich osób, radość, śmiech, wspólny spacer pośród łąk...
Wtedy, przypomniałam sobie obrazy z czasów, kiedy byłam dzieckiem. Mieszkałam z rodzicami, moimi 3 siostrami i babcią, na wsi. Z dala od zgiełku, w enklawie spokoju.
Dom rodzinny był położony na skraju wsi. Pałac, wybudowany przed Powstaniem Listopadowym, przerobiony na Ośrodek Zdrowia. Były i mieszkania dla nas, rodzin pracowników tego Ośrodka.
Pałac, otoczony był pięknym parkiem, w którym jako dzieci, bawiliśmy się do wieczora. Znaliśmy doskonale każdą alejkę, każde drzewo, na które często wdrapywaliśmy się.
Pełno było tam kwiatów:róż, irysów, fiołków, zawilców, stokrotek.
Spacery poza parkiem, prowadziły nas ścieżką wzdłuż torów kolejki wąskotorowej. Tam, najwięcej było pysznych poziomek, soczystych jeżyn i malin. Zbieraliśmy wtedy te dary i pałaszowali ze smakiem. W wysokich trawach i zbożach, pośród chabrów i maków, bawiliśmy się w chowanego. Jakże trudno było kogoś znaleźć!!!
Spacer, zazwyczaj kończył się przy jabłoni z rajskimi jabłuszkami. Ich zapach i smak zapamiętałam do dzisiaj.
|
chaber |
2o lipca 2013
Zaczynam swoją przygodę z pisaniem.
Cieszy mnie to.
Długo zastanawiałam się czy warto czy to mi potrzebne?
Może to będzie moja metoda na uzdrowienie duszy, uwolnienie od rozterek i smutków?
zobaczymy...
Jestem na kilka dni przed urlopem, zwalniam tempo, odliczam czas.
To będą moje długo wyczekiwane wakacje z córką. Wakacje trudne, bo bez naszego Przewodnika.
Kiedy 5 lat temu, dokładnie w lipcu planowaliśmy urlop, nikt nie przewidział jak potoczy się wkrótce nasze życie.
Wojtek zginął w listopadzie.
Jesień była dla mnie koszmarem. W strugach deszczu płynęły łzy.
Dziś, jesteśmy obie z córką silniejsze i spokojniejsze, potrafimy cieszyć się na nowo.
To była długa droga...